Pogoda zaskakuje mnie coraz bardziej. Położyłam się z chorobą do łóżka kiedy za oknem świeciło piękne słońce, a ja nie omieszkałabym włożyć sukienki. Teraz, kiedy się z niego podniosłam, za oknem mamy listopad. Fascynujące, naprawdę. Skrycie liczę na piękną, złotą jesień, którą uwielbiam.
Tymczasem, cieszę się z miesiąca wakacji, który mi pozostał i prezentuję się w pensjonarskiej odsłonie. Fioletowa marynarka (kolejny nabytek po mamie!) i moja ulubiona spódniczka z Promodu (prezent od mamy). Dobrze, że przestało padać, bo mogę nosić białe rajstopy, właśnie głównym powodem dla którego nie lubię deszczu to niemożliwość noszenia tychże.
Marynarka - Vintage
Bluzka - Stradivarius
Spódniczka - Promod
Buty - Ryłko
środa, 1 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo ciekawie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńPensjonarka prawie idealna (a gdzież warkocze? ;)). Bardzo mi się podoba całość, też bym się tak ubrała :). Świetne buty. Nie widać tu, więc zapytam - obcas? A wysoki?
OdpowiedzUsuń@Karo - warkocze też by się nadały, ale dziś była opaska z kokardą :)
OdpowiedzUsuńA obcas ma ok. 4,5 cm więc jest idealny
Pasuje Ci ten strój :) Wyglądasz bardzo dobrze!
OdpowiedzUsuńno właśnie, gdzie warkoczyki, tudzież jakiś zgrabny koczek? ;)
OdpowiedzUsuńjesteś urocza! ;)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę takich pięknych długich włosów:)
OdpowiedzUsuń