Zima się chyba pogniewała, że ogłaszam już powrót wiosny. Zafundowała nam znów minusowe temperatury i chorobę dla mnie. Na pocieszenie mamy szron na drzewach jak koronki.
A to płaszczyk, który kupiłam jeszcze w okolicach jesieni, ale z myślą o zimie. Gdy go mierzyłam, miałam krótkie wiązane botki, i pani w sklepie powiedziała właśnie, że wyglądam w nim przedwojennie. Czy w takiej sytuacji mogłam go nie kupić? Poza tym jest różowy, więc musiał być mój.
Płaszczyk - Safari
Szalik - Prezent od mamy
Beret - z szafy+DIY
Kozaki - Caprice
poniedziałek, 31 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
lubię jak ktoś ma swój styl i się go trzyma, Ty masz :)
OdpowiedzUsuńPanienka tak sama po parku spaceruje? Toż to nie przystoi młodej panience, jeszcze kto skradnie ten piękny płaszczyk. Może to będę ja:)
OdpowiedzUsuńOd kiedy się przefarbowałam na blond, to jeszcze bardziej polubiłam różowy niż kiedyś, bo teraz bardziej mi pasuje do twarzy.. więc Ci zazdroszczę tego płaszczyka :D
OdpowiedzUsuńPlus za warkoczyki! Ja już nie mogę się doczekać, kiedy urosną mi włosy i będę mogła zafundować sobie podobną fryzurę:)
OdpowiedzUsuń@Emnilda - zaplatam jeszcze "normalne" warkoczyki póki mogę. Bo potem będę dorosłą Panią i już nie będzie wypadać ;)
OdpowiedzUsuń