Czarny, bo ja na czarno, a i pechowy. Pechowy, bo kiedy zadowolona byłam z siebie, ze swoich włosów przede wszystkim, to za późno sobie uprzytomniłam, aby to wszystko uwiecznić. Tak się kończą garden party. Toteż zdjęcia są fatalne. Kilka godzin w lecznicy Photoshopa też nie pomogło. Więc daję to, co wydaje się najlepsze.
A chodziło o toczek uszyty wg instrukcji Marchewkowej. A raczej o inspirowanie się jej pomysłem. Zawsze pragnęłam ozdobić głowę czymś podobnym. Filcu w Empiku nie dostałam (wprawdzie nie szukałam jakoś wybitnie skutecznie, bo pewne w którymś sklepie bym znalazła), a potrzeba matką wynalazków. Jak to mówią. Toteż dostrzegłam zalety mieszkania z rodzicami, z takimi rodzicami, którzy chomikują i zostawiają wszystko. Pomyślałam - co może mi zastąpić filc? Wykładzina! Toteż poprosiłam tatę o wycięcie kilku kółek, kółka zostały obszyte, ozdobione i voila! Z końcowego efektu jestem dość zadowolona, choć staranna to ja nigdy nie byłam, ale pracuję nad tym, bo kilka "baz" czeka.
Ja tymczasem wybywam na obóz sportowy, więc szpilki, toczki i loczki idą w odstawkę. A jak wrócę to postaram się pokazać się z lepszej strony. Jakościowo rzecz jasna.
Zestaw udający sukienkę:
Spódnica - Vintage
Bluzka - H&M
Czerwone szpilki - Venezia
piątek, 6 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
lubię połączenie czerni i czerwieni. :)
OdpowiedzUsuńhah widzę, że podobne posty u nas, u Ciebie "czarny czwartek" u mnie "czarny piątek":D
OdpowiedzUsuńmm, ładny toczek :D
OdpowiedzUsuńCzerwone szpilki - klasyk ;)
OdpowiedzUsuńGenialnie ;)
Uwielbiam czerń :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że toczek tak mało widoczny.
świetny zestaw :)
OdpowiedzUsuń